Kierownik ogrodu zoologicznego okazał się
karierowiczem. Zwierzęta traktował tylko jako
szczebel do wybicia się. Nie dbał także o należytą
rolę swojej placówki w wychowaniu młodzieży.
Żyrafa w jego ogrodzie miała krótką szyję, borsuk nie
posiadał nawet swojej nory, świstaki, zobojętniałe na
wszystko, świstały nadmiernie rzadko i jakby
niechętnie. Niedociągnięcia te nie powinny mieć
miejsca, tym bardziej że ogród bywał często
odwiedzany przez wycieczki szkolne.
Był to ogród prowincjonalny, brakowało w nim
kilku podstawowych zwierząt, między innymi słonia.
Usiłowano go na razie zastąpić, hodując trzy tysiące
królików. Jednak w miarę jak rozwijał się nasz kraj —
planowo uzupełniano braki. Wreszcie przyszła kolej i
na słonia. Z okazji 22 Lipca ogród otrzymał
zawiadomienie, że przydział słonia został ostatecznie
załatwiony. Pracownicy ogrodu, szczerze oddani
sprawie, ucieszyli się. Tym większe było ich
zdziwienie, kiedy dowiedzieli się, że dyrektor napisał
do Warszawy memoriał, w którym zrzekał się
przydziału i przedstawił plan uzyskania